Ludzie Idei: Sylwia Zawada o Szczęściu - wywiad

O tym, jak zbudować szczęśliwe życie z Sylwią Zawadą, Coachem Szczęścia rozmawia Aleksandra Kazimierczak, autorka projektu fotograficznego Ludzie idei (w ramach mentorskiego programu agencji fotograficznej SputnikPhotos).


OK: Pracuję teraz nad projektem Ludzie Idei. W ramach projektu portretuję i rozmawiam z ludźmi idei - żyjących według wyznaczonych przez nią reguł i wartości. Ludzi, którzy w wybraną ideę wierzą. Z Tobą chciałabym porozmawiać o idei szczęścia.
SZ: Bardzo chętnie, dziękuję za zaproszenie do projektu.

OK. Jak definiujesz szczęście? Czym dla Ciebie jest szczęście?
SZ: Dla mnie to szczęśliwe życie składa się z kilku elementów. W dużym stopniu to luksus robienia tego co się lubi i w czym jest się najlepszym, przyjaciele, na których możemy polegać, świętować z nimi nasze sukcesy i wspierać się w trudnych chwilach. To dobra zabawa, podróże, rozwój. I mój kot, Zuza :) Dzisiaj na FB znalazłam kolejny artykul o tym, że mruczenie kota jest uzdrawiające. I ja tego doświadczam każdego dnia. I to też jest dla mnie szczęście.

OK: Czy ta idea towarzyszyła Ci w życiu od zawsze? Czy wpłynęło na to wychowanie, jakieś doświadczenie?
SZ: Chyba było tak, że zawsze tęskniłam za tym, żeby żyć po swojemu, czuć że w każdym momencie swojego życia jestem w pełni sobą. Moje doświadczenie bycia sobą wiążę mocno z pracą – a pracowalam w różnych organizacjach i dużo się tam uczylam, ale caly czas miałam takie poczucie, że może być znacznie pełniej. Pamiętam też taki moment, kiedy było mi bardzo ciężko. Wtedy przyszła do mnie taka myśl: „Mam jedno życie i przeznaczam każdego dnia po 10-12 godzin na coś, co nie jest dla mnie ważne, co nie jest moją bajką” I druga myśl: „Po co ja to robię? Przecież moim zadaniem tutaj na ziemi jest zrobić tak, żebym właśnie była w swojej bajce, żebym kwitła i tworzyła coś, co ma dla mnie głęboki sens”. To był pierwszy krok. Dotychczasowy sposób pracy już mi się nie sprawdzał. Potrzebowałam znaleźć coś innego.

OK: Nie bałaś się tego? Iść pod prąd, decydując się na życie wbrew schematom, nie bałaś się że może to nie wyjdzie, że to nie ma sensu?
SZ: Balam się strasznie, ale nigdy nie mialam poczucia, że to nie ma sensu. To właściwie jedyna rzecz, jaka miała dla mnie sens. Żeby poczuć mocno kim jestem, jakie mam talenty, co jest dla mnie ważne – i zrobić z tego użytek. Poprawić jakiś kawałek świata. I bałam się strasznie, ale podjęłam decyzję, że nie będę się kierować strachem, tylko miłością, tym czego pragnę. Kilka razy było tak, że znajdowałam się w sytuacji bez mieszkania, pracy, bez większych oszczędności i z kotem na ramieniu. I w takich momentach przyjaciele zawsze mi pomagali. Mówili: „Sylwia, bierz kota i wprowadzaj się na miesiąc dwa, dopóki nie zdecydujesz co dalej”. I tak robiłam. I ten miesiąc dwa zawsze mi wystarczał, żeby wymyślić kolejny krok, znaleźć źródło utrzymania, wynająć mieszkanie i krok po kroku budować takie życie, jakie chciałam mieć, bez zbyt wielkich kompromisów.

OK: A skąd u Ciebie wiara, że masz wpływ na swoje życie? Wiele ludzi godzi się na swoje życie, bez względu na to, jak ono wygląda. Mówią „wiem, moje życie mogłoby wyglądać inaczej, może nie wszystko jest ok, ale co ja mogę, takie jest życie”.
SZ: Ja się przede wszystkim nie zgadzam się z tym, że „takie jest życie”. Życie jest takie, jakie je sobie stworzymy. Przekonania, czyli nasze myślenie o tym, jak życie wygląda, bardzo mocno kształtują naszą rzeczywistość. Więc jeżeli wierzę, że tak życie wygląda, to takie życie mam. Bo nawet nie próbuję tego zmienić. Po co próbować, skoro się nie da... Ja się w tym nie zgadzam. Wiem, że jeśli się na coś uprę, to dopnę swego. Są oczywiście rzeczy, na które nie mam wpływu, ale tymi się nie zajmuję. Wystarczy, że skupię się na tym, na co mam wpływ, użyję swojej głowy, serca, poproszę o pomoc, kiedy nie daję rady i krok po kroku świat mi daje to, czego pragnę. A motywację mam potężną (smiech). Bo cel jest potężny. I dużo jest do wygrania. Przecież buduję własne szczęście.

OK: Czy twoje życie się zmienilo odkąd postanowilaś skupić się na szczęściu?
SZ Totalnie. To jest inny matrix. Kiedyś realizowałam cele innych ludzi. Każdego dnia wspierałam budowanie czyjejś wizji, misji. A teraz pracuję na rzecz własnej idei, własnego biznesu, realizuję swoją misję. To duże wyzwanie i wielka radość. Na przełomie roku przygotowałam sobie listę celów na 2015 rok. Moje priorytety. Mam dzikie poczucie satysfakcji, że mogę sobie pozwolić na realizację własnych celów w ramach mojego rozwoju zawodowego.

Druga różnica, to że pracując jako menedżer projektów nie umiałam, nie mogłam zaspokoić swojej potrzeby budowania głębokich relacji z ludźmi, bo ważniejsze były deadliny, dowożenie na czas, domykanie projektów. Przynjamniej tak to wtedy widziałam. A w coachingu  wykorzystuję wszystkie moje mocne strony wspierając ludzi w realizacji ich celów. Kiedy pracowałam dla innych nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będę prelegentką na dużych konferencjach, że będę w radiu i telewizji. Nie myślałam w ogóle o sobie, że mam coś do powiedzenia, czego ludzie mogliby chcieć słuchać. Czułam się taka trochę przygaszona. A tu nagle okazuje się, że właśnie mam tyle do powiedzenia, że jestem inspirująca, że to co mówię służy innym, że jest potrzebne, że mam tyle do dania!

Pamiętam, że kiedy stresowałam się moimi pierwszymi wystąpieniami, jeden z moich mentorów powiedział: „Sylwia, to już nie jest o Tobie, to jest o czymś znacznie większym. Ty jesteś tylko medium. Nieważne, czy uważasz, że jesteś wystarczająco dobra, czy masz wystarczająco wiedzy i umiejętności. To jest teraz Twoje zadanie. Tylko Twoje. Jak Ty tego nie zrobisz, to nikt tego nie zrobi, to jest Twoja misja.” I tak mnie to uwolnilo, że już się nie stresuję. Cieszę się na każdą okazję, w której mogę się podzielić swoją wiedzą o szczęściu, robię to tak dobrze jak potrafię i to jest wystarczająco dobrze. I cały czas się rozwijam i czuję, że kwitnę i to jest wspaniałe.

OK: Bardzo mocno wiążesz poprawę jakości swojego życia z rezygnacją z etatu. Czy ludzie którzy pracują na etacie też mogą być szczęśliwi?
SZ: Tak, oczywiście, że tak. Ostatnio skończyłam proces coachingowy z jedną z moich klientek. Pamiętam, jak spotkałyśmy się 2 miesiące temu i powiedziała: „Sylwia, słuchaj, ja wiem co chcę robic, ale nie wiem jak to zrobić, bo nie mam  wystarczającego doświadczenia. I chcę tę nową pracę, tę wymarzoną mieć w 2 miesiące. Ja na to „ok, to co już mamy? Na czym będziemy budować? Jakie masz doświadczenia, kontakty, sukcesy”. Pracowałyśmy przez te 2 miesiące i właśnie wczoraj zadzwonila do mnie i mówi „Sylwia – mam tą robotę! Właśnie mi złożyli ofertę! Jestem przeszczęśliwa, właśnie to, co chciałam!” I tak, ona jest na etacie i robi to, co kocha. I to pokazuje, że tak długo, jak robimy to, co nam w duszy gra, to wszystko jest dobrze.

Ja po prostu nie znalazłam takiego zatrudnienia, w którym mogłabym rozwijać swoje talenty, ale to nie znaczy, że taki etat nie istnieje. Ja go po prostu nie znalazłam. Ale też nie odeszłam z dnia na dzień. To była długa droga, trwała kilka lat, ostatnie 3 były naprawdę intensywne. Jestem przekonana, że można być szczęśliwym na etacie i prowadząc własny biznes. Najważniejsze, żebyśmy mogli być sobą i żebyśmy robili to, co jest dla nas ważne wykorzystując swoje talenty.

OK: Czy szczęście, które jest pojęciem abstrakcyjnym, można osiągnąć przez konkretne rzeczy, jak zdrowa dieta, wspierający partner i przyjaciele, sensowna praca?
SZ: To, na czym mi zależy, to żeby informacje, które przekazuję, były jak najbardziej praktyczne i możliwe do zastosowania. Co nie znaczy, że proste. Bo jeśli ktoś przez całe życie jest samotny i nie potrafi budować relacji, to dla takiej osoby znalezienie przyjaciół nie jest proste. To jest wielka zmiana w postawie, zachowaniu. Chociaż w teorii może się wydawać, że posiadanie przyjaciół to banał. Tymczasem samotność jest jedną z największych bolączek naszej cywilizacji. Żeby każdy człowiek wiedział, że „to jest 30 sposobów na to, jak mogę poprawić swoje życie, jeśli wybiorę z tego 5, które mi najbardziej pasują i wprowadzę je w życie, to podniosę poziom mojego szczęścia”. Tylko podkreślam, że w dużej mierze to będzie zmiana sposobu myślenia, a to łatwe nie jest. Ale warto!

OK: Trudno jest być szczęśliwym?
SZ: Jest coś takiego jak strach przed szczęściem. Przekonanie, że szczęście jest ulotne, że śmieje się ten, kto się śmieje ostatni, że za chwilę szczęścia zostaniemy ukarani, że nie należy być za bardzo szczęśliwym, bo to jest źle widziane, nie można się za bardzo afiszować ze szczęściem, bo może komuś będzie przykro…. Inny aspekt, to że jeżeli ktoś uważa, że „prawdziwe życie jest ciężkie”, to nie może być szczęśliwy. Bo to nie będzie dla niego „prawdziwe życie”, tylko mrzonka jakaś. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale spotkałam się z tym wiele razy, sama tak kiedyś myślałam, ale już mi przeszło, bo mi to nie służyło. To jest zresztą świetny weryfikator pytać siebie: Jak mnie ta konkretna myśl, zachowanie wspiera? Jeśli nie wspiera, to trzeba ją zmienić.

OK: Czy można być szczęśliwym w połowie? Czy szczęście musi być na 100%?
SZ:  Szczęście to sprawa indywidualna, dla każdego znaczy coś innego. Jak jesteśmy spełnieni w tych aspektach naszego życia, które są dla nas ważne, to ja bym się nie czepiala, że to w połowie :) Jeśli ktoś nie jest szczęśliwy w swojej pracy, ale praca nie jest dla niego ważna, to nie ma to wielkiego znaczenia. Jeden z mitów o szczęściu to mit ideału. Jeśli będę mieć idealną pracę, męża, dom to będę szczęśliwa. To nieprawda. Jest taki mechanizm – adaptacja hedonistyczna. Mówiąc inaczej - bardzo szybko przyzwyczajamy się do luksusu. I na początku ten piękny dom daje nam dużo szczęścia, ale po roku staje się standardem. I nasz poziom szczęścia wraca do tego sprzed zakupu domu. Warto się skupić na tych obszarach, które są dla nas ważne i wokół nich budować. Ale też jest ważne, żeby mieć kilka obszarów, nie tylko jeden. Inaczej – jeśli ten legnie z gruzach (a nie na wszystko mamy wpływ), to będzie nam bardzo ciężko.

OK.: Czy to jest tak, że tylko my mamy wpływ na nasz poziom szczęścia? Że tylko od nas to szczęście zależy? Co, jeśli ludzie których spotykamy, nas krzywdzą? Czy jesteśmy w stanie ich powstrzymać? 
SZ: Oczywiście, nie na wszystko mamy wpływ i to trzeba zaakceptować. A jeśli raz na kilka lat ktoś Cię zrani, to nie znaczy że już nikomu nie możesz zaufać. Bo przez te wszystkie lata jesteś między ludźmi, którzy Cię kochają. Jeśli masz poczucie, że większość Twoich znajomych jest wspierająca i możesz na nich polegać, to wszystko w porządku, pojedyncze osoby, które czasem Cię zranią, nie powinny tego zaburzać. Ale jeśli osoby Ci bliskie nagminnie Cię ranią, krzywdzą, gaszą, nie pozwalają rozwinąć skrzydeł, umniejszają Twoje sukcesy i wyolbrzymiają porażki – to jest źle. Ty to musisz zauważyć, zrozumieć, że to nie jest dla Ciebie dobre i pozwolić im odejść. I wybrać na przyjaciół tych, którym na Tobie zależy, którzy będą Cię wspierać, świętować z Tobą i ciągnąć czasem za uszy, kiedy nie masz siły. To Twoja odpowiedzialność, by zbudować karmiące relacje z ludźmi. Ale jeśli od czasu do czasu się pomylisz i wybierzesz kogoś nieodpowiedniego, to nie jest powód do robienia dramatu. Każdy się czasem myli.

OK: A czy Ty masz czasami doła?
SZ: Miewam doły, pewnie (śmiech). Nie wiem, czy dół to jest dobre określenie, ale to jest takie miejsce, w które trafiam regularnie. Poczucie, że dużo się w moim życiu zmienia, że dużo już wiem i potrafię – i zawsze potem przychodzi taki moment, w którym się okazuje, że to za mało. Że chcę więcej, ale nie wiem jak, nie wychodzi, nie potrafię. Staję przed ścianą. I się wściekam, bo ani nie umiem jej obejść, ani rozbić, a wiem, że to jest moja droga. Ale też już mam kilka takich ścian za sobą i wiem, że wtedy trzeba na chwilę odpuścić, zaufać, zawierzyć. Rozwiązanie się pojawi. Zawsze się pojawia. Albo dostaję olśnienia albo pojawia się ktoś, kto tej ściany w ogóle nie widzi i sobie razem przez nią przechodzimy. I to jest takie WOW! Nagle jestem na następnym levelu, jak w grze. I wiem, że gdzieś znowu będzie kolejna ściana, ale też wiem, że sobie z nią poradzę. I to mi daje ogromną siłę - jestem spokojna i stabilna, chociażby wszystko na zewnątrz wirowało.

Czasem też jestem zmęczona, bardzo dużo pracuję teraz. I myślę sobie „Po co mi to? Czy to faktycznie jest takie ważne?” Ale wtedy są przyjaciele, którzy mówią: „Sylwia, weź sobie odpocznij dwa dni, zrób sobie przerwę, chodź na tańce. A potem porozmawiamy. To, co robisz jest ważne, wszyscy tego potrzebują, Ty masz taką energię kobieto! Świat Cię potrzebuje!” I po kilku dniach czuję, że „no dobra, może coś bym zrobiła, szkolonko jakieś albo książkę przeczytam albo TEDa pooglądam” - I wraca mi energia i znów mi się chce działać i znów czuję, że to przecież moja misja, moja droga!

OK: No właśnie, jak wygląda druga strona medalu twojej walki o szczęście?
SZ: Moi rodzice się bardzo o mnie martwili. Szczególnie mama. Że nie mam stałej pracy, że jestem daleko od domu, że wszystko w moim życiu zmienia się tak szybko. I teraz jeszcze sobie szczęście wymyśliłam... Jak z tego zapłacić czynsz w Warszawie? Dla mnie to było trudne, że nie czułam mocnego wsparcia  rodziców, tylko bardziej martwienie się. Ale kiedy zaczęłam odnosić sukcesy, pojawiać się w radiu, telewizji, na konferencjach, kiedy moi rodzice zobaczyli, jak się cieszę tym, co robię, jaką kobiecością promieniuję, to coś się zmieniło. I już rozumieją, jak bardzo to jest dla mnie ważne. I kiedy ostatnio znów doszłam do ściany i zadzwonilam do mamy, pierwszy raz usłyszałam: „ok dziecko, słyszę jak jest Ci trudno, ale poradzisz sobie, jak zawsze, rób co możesz, bo to jest twoja droga i musisz nią iść.” Kiedy to usłyszałam, popłakałam się ze wzruszenia i szczęścia, za każdym razem się wzruszam, kiedy o tym myślę.

OK: Jesteś szczęśliwa?
SZ: Jestem. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak bardzo blisko siebie, w zgodzie ze sobą. A równocześnie tak szybko się rozwijam, tyle się zmienia. Coraz bardziej też widzę, że im bardziej ja pozwalam sobie być sobą, tym bardziej wpływa to na innych. Jest uwalniające. Ludzie patrzą na mnie i myślą: „Skoro ona daje radę, to ja chyba też dam. Jaki sens tkwić tam, gdzie nie jest mi dobrze?

OK.: Od czego zacząć budowanie szczęśliwego życia?
SZ: Często tworzymy w głowie czarne scenariusze w wielu wersjach, patrzymy na świat przez czarne okulary... I nasz mózg jest tak skonstruowany, że negatywne historie bardziej przyciągają naszą uwagę. To nawyk i można go zmienić, ale to musi być świadomy wybór. Samo się nie zmieni. Poprzez świadomą pracę można zacząć dostrzegać to, co na świecie jest dobre, jakie fantastyczne rzeczy ludzie robią. Jak Jurek Owsiak – nie koncentrować się na problemach, tylko wziąć się do roboty i zacząć zmieniać świat na lepsze, pokazywać, że pozytywne scenariusze mają się świetnie.

OK: A czy szczęścia można się nauczyć? 
SZ: Można. (śmiech). To jest pewien styl życia. Są dostępne badania na temat szczęścia, głównie wywodzące się z psychologii pozytywnej – można poznać nawyki szczęśliwych ludzi, sprawdzić co faktycznie daje poczucie szczęścia, a co jest tylko mitem. Opierając się na tych badaniach, własnych doświadczeniach i naszych wartościach można zmienić swój sposób myślenia i działania tak, żeby były takimi torami, które doprowadzą nas do spełnienia. To działa, jak każda inna zmiana stylu życia – to proces i wymaga czasu. Ale to nie jest żadna wiedza tajemna. Wiadomo, co trzeba zrobić, żeby być szczęśliwszym. I na początku to jest trudne, trzeba walczyć ze starymi nawykami, ale po jakims czasie te nowe nawyki stają się automatyczne, a nasze życie – lepsze.

OK: Sylwia, bardzo dziękuję za tą rozmowę.
SZ: Dziękuję Ola. Trzymam kciuki za Twój projekt!



Aleksandra Kazimierczak, dziennikarka, fotograf
Skończyła dziennikarstwo ze specjalizacją fotograficzną na Uniwersytecie Warszawskim. Fotografuje od 5 lat realizując osobiste projekty fotograficzne. Sama fotografia jest dla niej formą sztuki, która stoi na straży pamięci, utrwala nieuchwytne. Kontakt: a.kazimierczak@o2.pl
Sylwia Zawada, Coach Szczęścia
Jest certyfikowanym coachem ICF ACC oraz ekspertem w obszarze szczęścia. Jej misją jest Pomnażanie Szczęścia – w życiu indywidualnych osób i w biznesie. Dowodzi, że szczęśliwi ludzie są bardziej produktywni, twórczy, zaangażowani i częściej osiągają sukcesy. Pasjonatka nowych mediów i idei uczenia się przez całe życie. Posiada ponad 10 lat doświadczenia w biznesie w projektach wspierających procesy HR.




Zapraszam na pierwszą bezpłatną sesję coachingową. Porozmawiajmy o tym, co chcesz osiągnąć i jak mogę Cię wesprzeć. Zadzwoń lub napisz: Sylwia Zawada, Associated Certified Coach (ACC), Warszawa, tel. 795 069 695 lub e-mail: sylwia.zawada at gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz