Cieszyć się z cudzego... szczęścia

Z badań wynika, że na budowanie trwałych, szczęśliwych relacji z partnerem znacznie większy wpływ ma cieszenie się z sukcesów drugiej osoby, niż wspieranie w trudnych chwilach.

Kiedy to usłyszałam po raz pierwszy, musiałam kilka razy to sobie powtórzyć w myślach. Zawsze mi się wydawało, że wspieranie się w trudnych momentach jest najważniejsze, że to znaczy, że druga osoba czy szerzej - przyjaciele - mogą na nas liczyć. A tu taka rewelacja.

Gdzie jest haczyk? Przychodzi mi do głowy pewna koncepcja. Załóżmy, że jesteś w związku z kimś, kto nie do końca robi w życiu to, co kocha, trochę narzeka, trochę się umartwia, życie jest ciężkie. Ty jesteś w podobnej sytuacji. Pocieszacie się, wspieracie, jest dobrze w tym, że jest źle.

I nagle ta druga osoba odkrywa, że tak nie musi być, odkrywa swoją pasję lub angażuje się w ważną ideę, poznaje dużo nowych osób, działa, tworzy, rozwija się błyskawicznie, jej poziom szczęścia idzie gwałtownie w górę. Sukces goni sukces.

A Ty wciąż jesteś w swoim sosie, trochę smutna/y, niespełniony/a. Denerwują Cię ciągłe nowe pomysły partnera, jego/jej sukcesy i coraz częściej przemycane: Zrób coś ze sobą, też bądź szczęściwy/a.

Ale jak tu się cieszyć z sukcesów kogoś innego, skoro sam/a nie mam żadnych sukcesów, nic mi się nie udaje, nie wiem po co jestem na tej ziemi.

To świetny moment, żeby dolać wody do własnej szklanki... Niech będzie pełna :)


Zapraszam na pierwszą bezpłatną sesję coachingową. Porozmawiajmy o tym, co chcesz osiągnąć i jak mogę Cię wesprzeć. Zadzwoń lub napisz: Sylwia Zawada, Associated Certified Coach (ACC), Warszawa, tel. 795 069 695 lub e-mail: sylwia.zawada at gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz