O mistrzostwie i wystąpieniach publicznych - we wrześniowym Personelu Plus

W najnowszym, wrześniowym numerze Personelu Plus została opublikowana moja rozmowa z Darrenem LaCroix, Mistrzem Świata Wystąpień  Publicznych. Darrena miałam przyjemność poznać kilka miesięcy temu, kiedy brałam udział w prowadzonym przez niego warsztacie z wystąpień publicznych. Temat tak mnie zafascynował, że chciałam dowiedzieć się jeszcze więcej. Nasze rozmowy zapisałam i tak powstał ten tekst. Zapraszam!


O mistrzostwie i wystąpieniach publicznych


Jak mówić językiem korzyści i skupiać uwagę swych słuchaczy? Czy mistrzostwo w danej dziedzinie jest warte ogromnego wysiłku, który trzeba włożyć, by je osiągnąć, lat pracy, podnoszenia się z porażek? O tym rozmawiamy z Darrenem LaCroixem, Mistrzem Świata w Przemawianiu Toastmasters z 2001 r.



Jest Pan Mistrzem Świata w Przemawianiu Toastmasters, pokonał Pan 25 tys. mówców z 14 krajów… To imponujące… Wydaje się, że w każdym z nas jest pragnienie doskonałości, bycia mistrzem… Jak więc osiągnąć mistrzostwo?

Myślę, że wszyscy chcą być mistrzami, ale tylko nieliczni są gotowi, by zrobić to wszystko, co jest konieczne, by się nimi stać. To wielkie wyzwanie. Wiele osób ma niską samoocenę i nie wierzy, że mogliby osiągnąć coś wielkiego… Albo nie chcą w to wkładać aż tyle wysiłku, nie jest to dla nich aż tak ważne. Mistrzostwo w każdej dziedzinie jest możliwe, jeśli jest się gotowym popełniać błędy. Większość ludzi nie ma takiej gotowości – chcą być doskonali bez ponoszenia porażek. Tymczasem lekcje, których muszą się nauczyć, by osiągnąć mistrzostwo, leżą właśnie w tych porażkach. Trzeba popełnić błędy, żeby wyciągnąć wnioski, które prowadzą do mistrzostwa.

Inny ważny element mistrzostwa to nawyki. Mój coach Patricia Fripp ma takie powiedzenie: „Nawyki są jak tory kolejowe. Dużo czasu zajmuje, by je położyć – ale jeśli to zrobisz, doprowadzą cię gdziekolwiek zechcesz”.

Jeśli naprawdę chcesz osiągnąć sukces w danym obszarze, zapytaj ludzi, którzy już osiąg­nęli mistrzostwo w tej dziedzinie, jakie mają nawyki. Jakie mają myśli? A potem popracuj nad tym, żeby myśleć podobnie jak oni i wypracować takie same nawyki. Droga do mistrzostwa nie jest łatwa, a właściwe nawyki pomagają robić rzeczy, na które wcale nie mamy ochoty – w wystąpieniach publicznych to ciągłe bycie na scenie, w sprzedaży spotkania, w telemarketingu telefony. Trzeba znaleźć sposób, żeby robić rzeczy, których nie mamy ochoty wykonywać. Tylko to pomoże nam osiągnąć to, na czym nam zależy.

Często podczas prezentacji pokazuję zdjęcie mojej szafy – całej wypełnionej kasetami wideo, nagraniami moich wystąpień próbnych, kiedy przygotowywałem się do konkursu. To dobrze obrazuje, ile czasu i wysiłku kosztuje osiągnięcie mistrzostwa.


Czy mistrzostwo jest warte tego całego wysiłku, tylu lat pracy, podnoszenia się z porażek?

Dla mnie tak, chociaż kiedy słyszę ludzi, którzy mówią: „Dla ciebie to łatwe, ty jesteś mistrzem”, to sobie przypominam, ile razy chciałem zrezygnować, dać sobie spokój, odpuścić…

Teraz mam dużą swobodę i pewność siebie w wystąpieniach publicznych. Ale wciąż się uczę, wciąż popełniam błędy. Zdarza się, że staję przed niewłaściwą publicznością. W niedalekiej przyszłości mam wystąpienie dla grupy osób, która nie mówi po angielsku. To raczej nie będzie dobra zabawa, ale chcę to zrobić i potraktować jako ćwiczenie. Takie wyzwanie nauczy mnie nowych umiejętności, radzenia sobie w niekomfortowej sytuacji. Z tej perspektywy nie ma czegoś takiego jak porażka, bo jak mogę ponieść porażkę, skoro uczę się, wzrastam, rozwijam?

Czy właśnie to przekonanie pozwala Panu wciąż podążać właściwą ścieżką, nawet kiedy przychodzi ciężki czas i spada motywacja?

Nie tylko. Potężną siłę daje mi poczucie satysfakcji, że robię to, co kocham, i mogę z tego żyć, że stworzyłem sobie takie życie. Nie jestem szczęściarzem, jestem szczęśliwy. Kiedy zaczynałem, ludzie mówili mi, że jestem głupi, beznadziejny. Teraz ci sami ludzie mówią, że jestem szczęściarzem, bo mogę podróżować po całym świecie i robić to, co kocham. Wygląda na to, że jedna z dróg prowadzi od głupca do szczęściarza – jeśli więc ktokolwiek kiedyś nazwie cię głupcem, rób tak dalej, jesteś na właściwej drodze. A na poważnie – jeśli ciągle będzie się głodnym wiedzy, jeśli jest w kimś pragnienie rozwoju – to będzie się szczęśliwszym, zawsze będzie się miało do czego dążyć.

Podobnie mówił Steve Jobs: „Bądź głodny, bądź głupi” („Stay hungry, stay foolish”), czyli właśnie miej ciekawość, szukaj…

Pomówmy chwilę o wystąpieniach publicznych – od czego zacząć rozwijanie tej umiejętności?

Jednym z najskuteczniejszych sposobów jest opowiadanie historii (storytelling). To pozwala zmienić perspektywę, spojrzeć z innego punktu widzenia. Zamiast storytelling używam często sformułowania „sprzedawanie historii” (storyselling), bo nie chodzi tu tylko o opowiedzenie historii, ale o sprzedanie idei, obietnicy. Do czego chcesz przekonać ludzi? Co chcesz im przekazać? Bo my wszyscy coś chcemy sprzedać – w firmach pragniemy przekonać pracowników, żeby efektywniej pracowali, w domu chcemy wpoić dzieciom, żeby nie brały narkotyków i potrafiły o siebie zadbać, potencjalnego pracodawcę chcemy przekonać, że to my jesteśmy najlepszymi kandydatami do pracy, itd.

Co by Pan doradził działom HR – jak mogą z pomocą historii sprzedawać pracownikom nowe idee, przekonać ich do udziału w szkoleniach lub żeby nie bali się oceny okresowej?

To, co chcemy sprzedać, to rezultaty – nie samą ocenę okresową czy udział w szkoleniach. Jaką mam korzyść jako pracownik z oceny okresowej? Co mi da kolejne szkolenie? Jaka jest korzyść dla mnie ze zmian, które wprowadza firma i w związku z tym muszę np. zmienić wszystkie procedury, a przecież nie mam na to ochoty, gdyż to żmudny i nudny proces? Błąd, który popełnia wiele osób przy sprzedawaniu idei, polega na tym, że zamiast mówić o korzyściach i rezultatach, opowiada o procesach, produktach i zmianach

Przykładowo chcemy przekonać pracowników do tego, żeby korzystali ze szkoleń. Zróbmy z tego historię, którą można przekazać ludziom. A więc mamy dwie osoby: nazwijmy ich Jim i Bob. Są tak samo zajęci, ale w wolnych chwilach Jim się dokształca, korzysta z dostępnych szkoleń, czyta prasę branżową, a Bob nie chce tego robić, tłumacząc, że nie ma na to czasu i że przecież osiąga swoje cele. Przez pierwszy miesiąc, dwa, nie ma to znaczenia, ale wyobraź sobie, że tak mija rok. Który z nich teraz lepiej wykonuje swoją pracę, który ma większą szansę na awans i podwyżkę?
Raczej nie Bob…

Storytelling naprawdę działa, ludzie bardzo łatwo utożsamiają się z bohaterami i potem działają tak, by być w spójności z nimi. Dzięki historiom można zmieniać sposób, w jaki ludzie myślą. To bardzo zaawansowana forma komunikacji. Podczas opowiadania warto pamiętać, że dialog ma znacznie większą moc niż narracja. W moim zwycięskim wystąpieniu wykorzystuję dialog – najpierw entuzjastycznie: „Mamo, tato, chcę być komikiem!” – a potem moja twarz robi się strasznie poważna. I od razu wiadomo, że oni tego nie zaakceptowali. Wcześniej, podczas ćwiczeń, opowiadałem to w narracji: „Poszedłem do moich rodziców i powiedziałem, że chcę być komikiem. I oni zaniemówili, nie wiedzieli, co powiedzieć”. To było nudne! A była to ta sama historia.

Inny przykład. Mój znajomy ma firmę, która zajmuje się pozycjonowaniem w wyszukiwarkach internetowych. Firma kontraktuje dużych klientów na wysokie kwoty, ich prezentacje są ważne, dlatego zatrudnili mnie, żebym ich nauczył, jak robić skuteczne prezentacje.

Na początku ich historia brzmiała: „Mieliśmy klienta, który przyszedł do nas i był sceptyczny – nie wierzył, że to zadziała. Ale był też zdesperowany, nie wiedział, co innego mógłby zrobić, i zdecydował się na współpracę z nami. Rezultat był potężny – dzięki naszym działaniom ruch na ich stronie zwiększył się o 150 proc., a sprzedaż wzrosła o 32 proc.”. To jest przykład nudnej narracji.

Też to poczułam. Kiedy przedstawiał Pan te wszystkie liczby, przestałam Pana słuchać…

To normalne, narracja jest nudna. Dlatego dużo skuteczniejszym rozwiązaniem jest dialog. Przykład: „Mieliśmy jednego klienta, nazwijmy go Pan Sceptyk. Otóż Pan Sceptyk zadzwonił do mnie w zeszłym tygodniu i powiedział: – O rany, John, wiesz, muszę ci to powiedzieć. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz i zaczęliśmy pracować, nie sądziłem, że to ma sens. Ale mój zespół ci zaufał, podjęliśmy decyzję i… wow! To, co zrobiłeś, stawia mnie w naprawdę dobrym świetle. Zwiększyłeś nie tylko ruch na stronie o 150 proc., lecz także sprzedaż o 32 proc. Dziękuję! Na pewno przedłużymy naszą współpracę”.

Teraz słuchałam, Pan Sceptyk mnie zainteresował. Poza tym nie odbierałam tego jako zwyczajnych działań sprzedażowych. Kiedy używa Pan słów klienta, jest to dużo bardziej wiarygodne i mniej nachalne. I nie jest nudne! Co jeszcze trzeba wiedzieć, żeby przygotować skuteczną prezentację?

Zanim zacznie się przygotowywać tekst, warto zadać sobie pytanie: „ Co chcę, żeby moi słuchacze zrobili, pomyśleli i poczuli, kiedy skończę moją wypowiedź?”. Bardzo pomaga klaryfikacja w 10 słowach lub mniej. Jeśli ktoś nie potrafi w 10 słowach wyrazić głównej myśli, to nie ma jasności, co chce powiedzieć. A bez tej jasności nie da się zrobić dobrej prezentacji.

Kto Pana zdaniem najbardziej potrzebuje rozwinąć umiejętności wystąpień publicznych?

Wszyscy. Ale problemem może być ego. Ludzie uważają, że są świetni w wystąpieniach publicznych. A nie są.

A kto jest dobrym prezenterem?

Większość z nas wie, co chce przekazać, ale tylko bardzo niewielka liczba osób potrafi przekazać słuchaczom jednoznacznie to, co jest w ich głowie. A więc raz jeszcze klaryfikacja, klaryfikacja, klaryfikacja. Genialnym przykładem prezentacji jest wystąpienie Steve’a Jobsa, kiedy wprowadzał na rynek iPhone’a. To był jeden z najlepszych prezenterów. Szczególnie prezenterów biznesowych.

Nie wiem, jak przekonać firmy, że umiejętności prezentacji są ważne, ale przecież komunikacja jest najważniejsza! W firmach ciągle się komunikujemy – pracownicy między sobą, HR do pracowników, kadra zarządzająca do wszystkich, komunikujemy się z klientami, partnerami biznesowymi – i ciągle coś sprzedajemy – ideę, produkty, konieczność zmian… Nieprecyzyjna komunikacja ma bezpośrednie przełożenie na rezultaty.

Ale w przypadku wystąpień publicznych to nie jest tylko kwestia umiejętności – trzeba też umieć poradzić sobie ze stresem. Nie jest łatwo stanąć przed grupą ludzi…

Mówi się, że lęk numer jeden w USA to obawa przed wystąpieniem publicznym. Nie do końca się z tym zgadzam. To lęk nie tyle przed wystąpieniem publicznym, ile przed publicznym ośmieszeniem. Jest kilka sposobów radzenia sobie ze stresem. Na przykład bardzo ważne jest to, co robi się pięć minut przed wystąpieniem. W trakcie szkolenia podkreślałem, że umiejętności bez odpowiedniej postawy sprawią, że publiczność będzie niezadowolona.

A co robi większość ludzi pięć minut przed wystąpieniem? Panikują, a to sprawia, że czują się jeszcze gorzej i ich prezentacja jest słabsza. To, co stosuję i czego uczę, to cztery pytania, na które trzeba sobie odpowiedzieć w tym czasie:

  1. Czy jestem obecny tu i teraz? Czy jestem z ludźmi – moją publicznością? Na czas prezentacji zapomnij o wszystkich problemach – one i tak wciąż będą aktualne po zakończeniu twego wystąpienia i wtedy będziesz mógł się nimi zająć.
  2. Co chcę przekazać? Pamiętaj, że twoim celem nie jest dobry wygląd, tylko koncentracja na słuchaczach.
  3. Czy będę się dobrze bawił? Jeśli chcesz, żeby publiczność dobrze się bawiła, to podczas wystąpienia ty też musisz dobrze się bawić.
  4. Jak bym zrobił tę prezentację, co bym powiedział, gdybym wiedział, że jest to moja ostatnia prezentacja w życiu?

Dla mnie najważniejsze jest to ostatnie, zaczerpnięte od mojego mentora i mówcy motywacyjnego Williego Jolleya. Warto zastanowić się, jak byśmy rozmawiali z kimś blis­kim – ojcem, przyjacielem, siostrą – gdybyśmy mieli świadomość, że jest to nasza ostatnia z nimi rozmowa.

Z wystąpieniami publicznymi powinno być tak samo – na sali są ludzie, którzy potrzebują twojej zachęty, wiary, chcą usłyszeć coś, co ich utrzyma na powierzchni. To może być ostatni raz, kiedy cię słyszą. I to nasza praca jako mówców, żeby wnosić w życie naszych słuchaczy nadzieję, inspirację i nowe perspektywy.

A co ze slajdami? Jak przygotować dobrą prezentację w Power Poincie?

Ludzie źle wykorzystują slajdy. Jeśli chce się dać mocną prezentację, należy wyłączyć Power Pointa! Dosłownie. Przede wszystkim na początku, kiedy nawiązuje się kontakt z publicznością (powiedz „Dzień dobry”, daj poczucie, że jesteś naprawdę obecny), ale również później, kiedy przechodzi się do zachęty do działania.

Jeśli slajdy są włączone cały czas, sprawia to, że nasz mózg się wyłącza. Mózg szybko się nudzi. Więc jeśli prezentacja jest monotonna, umysł słuchacza zaczyna błądzić – a slajdy to właśnie sprawiają – ludzie myślą: „O, jakie ładne zdjęcie, podoba mi się, właściwie to powinienem wymienić zdjęcia w mojej prezentacji”… I nikt już nie słucha. Nie wolno do tego dopuścić! Jeśli da się ludziom powód do nudy, ich mózg od razu poszuka sobie rozrywki.

Twoje zadanie to zyskać i utrzymać uwagę publiczności. To, co jest naprawdę ciekawe, to zmiana, kiedy włączasz slajdy i kiedy je wyłączasz. Mózg lubi różnorodność, dzięki temu może się skoncentrować. Warto sobie wyobrazić, że prowadzi się prezentację i wyłącza slajdy – gdzie podąża uwaga słuchaczy? Do prezentera – ma on teraz pełną atencję – idealna okazja do storytellingu. Gdzie jest zaś uwaga w momencie powrotu do slajdu prezentacji? Na slajdzie – wtedy warto pokazać dowody dokumentujące omawiany temat – liczby, statystyki. Rozumiejąc, jak to działa, można utrzymać uwagę publiczności.

Co doradziłby Pan osobom, które chcą osiągnąć mistrzostwo w jakiejś dziedzinie?

Żeby znaleźli sobie mentora. Bo jedna rzecz to ciężko pracować, a inna – pracować ciężko, zdążając we właściwym kierunku, wspinać się po drabinie, która jest oparta o właściwą ścianę. Kto według Pani jest ważniejszy w procesie uczenia się: uczeń czy nauczyciel?

Myślę, że uczeń…

Też uważam, że uczeń. Nauczyciel jest bardzo ważny, ale to uczeń musi umieć rozpoznać, jeśli nauczyciel stosuje metody, które nie działają. Jeśli uczeń robi to, co sugeruje nauczyciel i nie rozwija się, to musi zmienić nauczyciela. Dlatego uczeń jest taki ważny – to on jest odpowiedzialny za swój rozwój.

Na moje warsztaty przychodzą różne osoby – niektórzy są głodni wiedzy i wiele z niej biorą. Na tej samej sali są ludzie, którzy słuchają dokładnie tego samego wykładu, ale nie są tak zainteresowani. Uczestniczą w tym samym procesie, ale nie mają potrzeby włożyć wystarczająco dużo wysiłku, by się zmienić, by zrobić postęp. Są też ludzie, którzy niczego się ode mnie nie uczą, chociaż wkładają w to dużo wysiłku. Dlatego idealną kombinacją jest właściwy uczeń i właściwy nauczyciel.

Bardzo dziękuję za inspirującą rozmowę.


Darren LaCroix
jest keynote speakerem na konferencjach na całym świecie, coachem w obszarze wystąpień publicznych. Założyciel The Humor Institute oraz współautor książki „Laugh & Get Rich. How to Profit from Humor In any Business”. W 2014 r. otrzymał prestiżowe wyróżnienie Mistrza Świata w Przemawianiu Toastmasters z 2001 r. (World Champion of Public Speaking). W marcu 2014 r. był w Polsce, gdzie w Poznaniu, Warszawie i Krakowie prowadził warsztaty pokazujące, jak być dobrym mówcą.





Pierwotna publikacja miała miejsce na łamach miesięcznika „Personel Plus” nr  08/2014. Kliknij, by przejść na stronę „Personel Plus”  


Zapraszam też do przeczytania krótkiego wywiadu z Darrenem o jego recepcie na szczęście - 3 pytania o szczęście


Zapraszam na pierwszą bezpłatną sesję coachingową. Porozmawiajmy o tym, co chcesz osiągnąć i jak mogę Cię wesprzeć. Zadzwoń lub napisz: Sylwia Zawada, Associated Certified Coach (ACC), Warszawa, tel. 795 069 695 lub e-mail: sylwia.zawada at gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz