24 maja 2013 roku miałam przyjemność uczestniczyć w wykładzie-warsztacie pt: "Nauka o stawaniu się szczęśliwszym. Psychologia pozytywna w perspektywie indywidualnej i społecznej".
Spotkanie poruszające problematykę tzw. „pozytywnych interwencji”, czyli intencjonalnych zachowań ukierunkowanych na wzrost dobrostanu, poprowadzili dr Łukasz Kaczmarek oraz mgr Dariusz Drążkowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Spotkanie zostało zorganizowane przez Wydział Psychologii SWPS oraz Polskie Towarzystwo Psychologii Pozytywnej.
Jakie ciekawostki na spotkaniu?
Na przykład, że psychologia pozytywna nie zastanawia się, czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta - trzeba dolać tyle, ile się czuje, żeby była pełna :)
Za ojców psychologii pozytywnej uznaje się Martina Selingmana i Mihalyi’ego Csiszkenmihalyi, obaj panowie są pochodzenia węgierskiego. Psychologia pozytywna mówi o tym, że trzeba tworzyć swoje szczęście, trzeba świadomie robić różne rzeczy, żeby to szczęście budować. W tym sensie psychologia poztywna jest bardzo podobna do coachingu (lub coaching do psychologii pozytywnej).
Wśród uczestników od razu pojawiły się wątpliwości, że to takie nienaturalne jest np. mówienie drugiej osobie: "Dziękuję, że jesteś". A takie małe gesty czynią szczęśliwszą osobę, która to mówi, a także osobę, do której te słowa są adresowane. Ta metoda po prostu działa, chociaż żeby ją zastosować na początku konieczne jest wyjście z własnej strefy komfortu, z zachowań, do których przywykliśmy - bo to czy jakieś zachowanie jest dla nas "naturalne" czy nie zależy wyłącznie od naszych dotychczasowych przyzwyczajeń.
Spotyka nas więcej pozytywów
Na podstawie badań w życiu realnym okazuje się, że na co dzień spotyka nas średnio 3 razy więcej pozytywnych niż negatywnych wydarzeń. Ale informacja/wydarzenie negatywne ma 3x większy impakt.
Wynika z tego bardzo ważna wskazówka: Jeżeli chcemy przekazać drugiej osobie negatywną informację i równocześnie pozostawić pozytywne emocje, to najpierw trzeba powiedzieć 7 pochwał w sytuacji zawodowej, a 5 sytuacji prywatnej. W przeciwnym wypadku ta negatywna informacja nie zostanie odebrana tak, jakbyśmy chcieli, nie przyniesie pozytywnej zmiany w zachowaniu drugiej osoby.
Cieszyć się z cudzego... szczęścia
Okazuje się, że na budowanie trwałych, szczęśliwych relacji z partnerem znacznie większy wpływ ma cieszenie się z sukcesów drugiej osoby, niż wspieranie w trudnych chwilach.
Kiedy to usłyszałam po raz pierwszy, musiałam kilka razy to sobie powtórzyć w myślach. Zawsze mi się wydawało, że wspieranie się w trudnych momentach jest najważniejsze, że to znaczy, że druga osoba czy szerzej - przyjaciele - mogą na nas liczyć. A tu taka rewelacja.
Gdzie jest haczyk? Przychodzi mi do głowy pewna koncepcja. Załóżmy, że jesteś w związku z kimś, kto nie do końca robi w życiu to, co kocha, trochę narzeka, trochę się umartwia, życie jest ciężkie. Ty jesteś w podobnej sytuacji. Pocieszacie się, wspieracie, jest dobrze w tym, że jest źle.
I nagle ta druga osoba odkrywa, że tak nie musi być, odkrywa swoją pasję lub angażuje się w ważną ideę, poznaje dużo nowych osób, działa, tworzy, rozwija się błyskawicznie, jej poziom szczęścia idzie gwałtownie w górę. Sukces goni sukces.
A Ty wciąż jesteś w swoim sosie, trochę smutna/y, niespełniony/a. Denerwują Cię ciągłe nowe pomysły partnera, jego/jej sukcesy i coraz częściej przemycane: Zrób coś ze sobą, też bądź szczęściwy/a.
Ale jak tu się cieszyć z sukcesów kogoś innego, skoro sam/a nie mam żadnych sukcesów, nic mi się nie udaje, nie wiem po co jestem na tej ziemi.
To świetny moment, żeby dolać wody do własnej szklanki... Niech będzie pełna :)
Zaproś mnie do wsparcia Twoich marzeń. Zapisz się na bezpłatną pierwszą sesję: Sylwia Zawada, Certified Coach CoachWise™, Warszawa, tel. 795 069 695 lub e-mail: sylwia.zawada at gmail.com
Spotkanie poruszające problematykę tzw. „pozytywnych interwencji”, czyli intencjonalnych zachowań ukierunkowanych na wzrost dobrostanu, poprowadzili dr Łukasz Kaczmarek oraz mgr Dariusz Drążkowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Spotkanie zostało zorganizowane przez Wydział Psychologii SWPS oraz Polskie Towarzystwo Psychologii Pozytywnej.
Jakie ciekawostki na spotkaniu?
Na przykład, że psychologia pozytywna nie zastanawia się, czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta - trzeba dolać tyle, ile się czuje, żeby była pełna :)
Za ojców psychologii pozytywnej uznaje się Martina Selingmana i Mihalyi’ego Csiszkenmihalyi, obaj panowie są pochodzenia węgierskiego. Psychologia pozytywna mówi o tym, że trzeba tworzyć swoje szczęście, trzeba świadomie robić różne rzeczy, żeby to szczęście budować. W tym sensie psychologia poztywna jest bardzo podobna do coachingu (lub coaching do psychologii pozytywnej).
Wśród uczestników od razu pojawiły się wątpliwości, że to takie nienaturalne jest np. mówienie drugiej osobie: "Dziękuję, że jesteś". A takie małe gesty czynią szczęśliwszą osobę, która to mówi, a także osobę, do której te słowa są adresowane. Ta metoda po prostu działa, chociaż żeby ją zastosować na początku konieczne jest wyjście z własnej strefy komfortu, z zachowań, do których przywykliśmy - bo to czy jakieś zachowanie jest dla nas "naturalne" czy nie zależy wyłącznie od naszych dotychczasowych przyzwyczajeń.
Spotyka nas więcej pozytywów
Na podstawie badań w życiu realnym okazuje się, że na co dzień spotyka nas średnio 3 razy więcej pozytywnych niż negatywnych wydarzeń. Ale informacja/wydarzenie negatywne ma 3x większy impakt.
Wynika z tego bardzo ważna wskazówka: Jeżeli chcemy przekazać drugiej osobie negatywną informację i równocześnie pozostawić pozytywne emocje, to najpierw trzeba powiedzieć 7 pochwał w sytuacji zawodowej, a 5 sytuacji prywatnej. W przeciwnym wypadku ta negatywna informacja nie zostanie odebrana tak, jakbyśmy chcieli, nie przyniesie pozytywnej zmiany w zachowaniu drugiej osoby.
Cieszyć się z cudzego... szczęścia
Okazuje się, że na budowanie trwałych, szczęśliwych relacji z partnerem znacznie większy wpływ ma cieszenie się z sukcesów drugiej osoby, niż wspieranie w trudnych chwilach.
Kiedy to usłyszałam po raz pierwszy, musiałam kilka razy to sobie powtórzyć w myślach. Zawsze mi się wydawało, że wspieranie się w trudnych momentach jest najważniejsze, że to znaczy, że druga osoba czy szerzej - przyjaciele - mogą na nas liczyć. A tu taka rewelacja.
Gdzie jest haczyk? Przychodzi mi do głowy pewna koncepcja. Załóżmy, że jesteś w związku z kimś, kto nie do końca robi w życiu to, co kocha, trochę narzeka, trochę się umartwia, życie jest ciężkie. Ty jesteś w podobnej sytuacji. Pocieszacie się, wspieracie, jest dobrze w tym, że jest źle.
I nagle ta druga osoba odkrywa, że tak nie musi być, odkrywa swoją pasję lub angażuje się w ważną ideę, poznaje dużo nowych osób, działa, tworzy, rozwija się błyskawicznie, jej poziom szczęścia idzie gwałtownie w górę. Sukces goni sukces.
A Ty wciąż jesteś w swoim sosie, trochę smutna/y, niespełniony/a. Denerwują Cię ciągłe nowe pomysły partnera, jego/jej sukcesy i coraz częściej przemycane: Zrób coś ze sobą, też bądź szczęściwy/a.
Ale jak tu się cieszyć z sukcesów kogoś innego, skoro sam/a nie mam żadnych sukcesów, nic mi się nie udaje, nie wiem po co jestem na tej ziemi.
To świetny moment, żeby dolać wody do własnej szklanki... Niech będzie pełna :)
Zaproś mnie do wsparcia Twoich marzeń. Zapisz się na bezpłatną pierwszą sesję: Sylwia Zawada, Certified Coach CoachWise™, Warszawa, tel. 795 069 695 lub e-mail: sylwia.zawada at gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz